Kalifornia i spółka zimą, Big Sur - USA (styczeń 2017)

12:37 Dominika 0 Komentarze



O tym, jak minęliśmy się ze sztormem w San Francisco, jak utknęliśmy w burzy śnieżnej w Wielkim Kanionie, jak o włos uniknęliśmy podtopów w Dolinie Śmierci i jak zmarzliśmy na plaży w Los Angeles :)

Ale, ale - po kolei!

Kto pcha się do słonecznej Kalifornii w styczniu, spytacie? Fakt, na szlakach byli tylko Chińczycy i my :) Skusiły nas korzystne cenowo bilety Norwegian i przeświadczenie, że tam pogoda jest _zawsze_.

Z LA uciekliśmy od razu w stronę SF, przeznaczając po drodze 2 dni na nadmorską trasę obejmującą sławne Big Sur. Zaczęliśmy dość wystrzałowo - poznana w samolocie Polka uświadomiła nas, że jeśli zdążymy rano w okolice bazy sił powietrznych Vandenberg, spełnimy największe marzenie chłopaków i będziemy świadkami startu rakiety (Falcon 9)!

Kiedy przyjechaliśmy na znalezione na Google Maps najlepsze miejsce na obserwację, wyjęliśmy aparaty i tak się skupiliśmy na podglądaniu ludzi i ich pick up'ów i dronów, że o mały włos nie przegapiliśmy tego, po co tu przyjechaliśmy :) Rakieta wynurzyła się zza pagórka i dopiero po chwili dotarł do nas niesamowity huk, spotęgowany przez rozedrgane powietrze. Smukły biały kształt zakończony ognistym pióropuszem szybko zmienił się w małą kropkę i wkrótce już tylko ślad na niebie był jedynym dowodem tego, czego doświadczyliśmy. Było to coś na co nie udało nam się załapać na Florydzie - ech, szkoda, że dzieciaki nie mogły tego zobaczyć!   






A właśnie - tym razem wybraliśmy się w podróż bez dzieci, w towarzystwie dwójki przyjaciół, na tak zwany rekonesans terenu pod wyjazd rodzinny (a przynajmniej tak tłumaczyliśmy się opiekującym się dziećmi dziadkom...)

Przez Kalifornię tuż przed naszym przybyciem przetoczył się potężny sztorm, także część trasy nadmorskiej pomiędzy LA a SF była niestety zamknięta, ale nie zepsuło nam to humorów!

Zaczęliśmy pysznymi owocami morza w budce przy Morro Bay, skusiła nas długa kolejka i jak zwykle - nie zawiedliśmy się :)








Naszym kolejnym punktem było Monarch Butterfly Grove, przedziwne miejsce, gdzie motyle z całej okolicy zlatują się na zimę i można je tam spotkać w ogromnej ilości od listopada do marca. Obsiadają drzewa eukaliptusa i tworzą ogromne trzepocące grona, bardzo ciekawie to wygląda. Pssst - za drugie zdjęcie, dzięki Krzysztof!





Idąc dalej tropem zwierząt, skierowaliśmy się do plaży Piedras Blancas, gdzie wylegują się ogromne ilości słoni morskich. Najpierw usłyszeliśmy ich prześmieszne chrząkanie, kichanie i chrapanie, a dopiero potem zobaczyliśmy ogromne cielska, które pokrywały całą plażę. Słonie drapały się bo brzuchach płetwami, obsypywały piaskiem, kichały glutami, chrapały donośnie i generalnie wyglądały jak po ostrej imprezie. Spędziliśmy tam może z pół godziny i zaśmiewaliśmy się przez cały ten czas do łez :)




Po drodze warto odwiedzić Carmel-by-the-Sea, urocze miasteczko owiane aurą luksusowego kurortu. Nie było nas tam stać na nocleg, więc zadowoliliśmy się hipsterską kawą z imbirem... W sezonie muszą tam być tłumy, plaża jest niezwykle urokliwa, a samo miasteczko pięknie zaprojektowane. Jak będę duża, kupię tam sobie willę z widokiem na ocean!




Na naszej trasie nie mogło zabraknąć też #1 na Tripadvisor, czyli Julia Pfeiffer Burns State Park z McWay Falls, jednym z kilku wodospadów na świecie, który wpada bezpośrednio do oceanu.





Jesteśmy miłośnikami wielkich budowli, które wyglądają jak wklejone w krajobraz, także oczywiście obfotografowaliśmy się z kolejnym punktem na mapie, czyli Bixby Bridge. Co prawda użyliśmy selfie sticka, co już dało zadowalający efekt, ale daleko nam było do zaobserwowanych turystów, którzy w pogoni za idealnym ujęciem wykonywali takie ewolucje na krawędzi przepaści, że spokojnie można je było zakwalifikować jako suicide selfie... 






Jakieś 1,5 godziny przed San Francisco wpadliśmy też na krótki spacer do Santa Cruz i choć dźwięki imprezy na plaży baaardzo nas kusiły, niestety musieliśmy ruszać dalej. Tylko szybki zakup magnesu na lodówkę w sklepiku na molo, kilka zdjęć i w drogę... 






Co łączy te wszystkie atrakcje (oprócz ich oczywistej atrakcyjności?) - to, że są darmowe, co przy wysokich cenach wszystkiego w USA jest zasadniczo dużym plusem!

Wskazówka: po drodze warto zatrzymać się na lunch w Lucia Lodge, fajny widok i przepyszne burgery. Mały minus na brak bezpłatnego WIFI, ale przy takim widoku wybaczamy! 




PS. Film z Kalifornii znajdziecie w sekcji filmy, 
smacznego :)


Nasz noclegi:
1. Pierwszy rezerwowany z wyprzedzeniem przez Booking.com to  
Motel 6 Thousand Oaks South, ok 70$ + 10% za pokój
typowy przydrożny motel zaraz za LA w stronę SF, bez WIFI, ale czysty, z wygodnymi łóżkami i parkingiem.

2. Monterey Oceanside Inn, ok 50$ +10% za pokój 
dramatyczny, przynajmniej zimą, zmarzliśmy strasznie, pokój ciemny i duszny , WIFI darmowe, parking na miejscu. NIE POLECAMY!
 

Wskazówka: zorientowawszy się w cenach, polikwidowaliśmy większość rezerwacji na booking.com i przerzuciliśmy się na hotels.com. Te same hotele były często tańsze. Dodatkowym plusem jest 11 nocleg gratis.

0 komentarze:

Masz pytanie? Napisz!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Adelajda Al Hoceima Alcatraz Alice Springs aligatory Ameryka Anglia Aragac Arches Arizona Armenia Australia Auvernier Bacalar bagna Bagni San Filipo Bains de Lavey baleal Bali Baltics Bałtów Big Sur Bolsover Castle Borneo Brevard Zoo Bristol Bryce Bułgaria Cairns Calakmul California Cambridge Cancun Capella della Vitaleta castle cejlon Celestun cenoty ceylon Chęciny Chichen Itza Christ Church Coba Cocoa Beach Colorado Cracow Cromer czekolada Darwin Death Valley Denver Disneyland Dolina Krzemowa Dolina Śmierci Dublin dżungla Erywań Estonia Everglades Facebook featured Fez flamingi Floryda foki Francja Genewa Gibraltar Google Grand Canyon Grenada Gruyères Guiness hana hawaje herbata Hikkaduwa Hiszpania honolulu Howth Ireland Irish Whiskey Irlandia Islandia Janowiec jaskinia wiatru Jermuk Jukatan Kalifornia Kandy Kanion Antylopy Kazimierz Kennedy Space Center Khao Sok kieleckie Ko Lanta Kosgoda Krabi Kraków Krzemionki Krzywa wieża Krzyżtopór Lavenham Legoland Liguria Lincoln Little Adam's Peak lizbona Loch Ness Londyn Magnuszew majówka Malaga Malahide Malezja Maroko Masca Maui Meknes Meksyk Melilla Merida Mesa Verde Miami Mirissa Montalcino Montepulciano Monteriggioni Monument Valley narty Neuchâtel Nevada New York nine arch bridge Noravank Norwich Nottingham Nowy Jork oahu obidos ocean Opatów oporto Orlando Palenque Paryż pidurangala piza plaża Plovdiv Podróżuj z dziećmi Poland Polska Poppi porto Portree portugal portugalia pustynia rejs road to hana Roberto Barrios Rocca di Tentennano ruiny Sac Actun San Francisco san gimignano Seaworld Sewan Siena Siesta Key Słoneczny Brzeg słonie snorkelling Space Coast srilanka St.Michan's St.Patrick's Stonehedge surfing Sydney Szefszawan Szkocja Szwajcaria Święty Krzyż Tajlandia tanie loty tanie podróżowanie Tasmania Tatev Teide Teneryfa Toskania Trang udawalawe UK USA Utah Uxmal Valladolid Volpaia volterra waikiki wakacje Warna weekend Wielki Kanion wino Włochy wodospad wyspa Skye Wyspy Kanaryjskie zamek zamki Zion żółwie